wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 12



Był słoneczny dzień. Słońce muskało mnie po policzkach. Stałem na rozciągającej się na około 60 hektarów łące. Wokół mnie było pełno pięknych kwiatów ich zapach były tak słodki aż mnie mdliło. Poszedłem trochę bliżej, żeby się rozejrzeć. Było to wręcz nie możliwe bo słońce za mocno świeciło. W tedy zobaczyłem go. Stał tam Niall kilka metrów ode mnie. Biegłem. Zrobiłem klika kroków teraz byliśmy dość blisko siebie, żeby porozmawiać. Łzy mi spływały po policzkach. Miałem chęć go dotknąć sprawdzić czy to jest rzeczywistość choć wiedziałem, że to tylko sen, że go już nie ma ale jednak wewnątrz tliła się mała iskierka nadziei. Zrobiłem to musnąłem jego ramie ale to było za mało, żeby uwierzyć zacisnąłem moją rękę na jego ramieniu wtedy już wiedziałem, że nie było co się łudzić, że jest jakaś szansa. Kiedy go dotykałem odczułem chłód tak jakbym dotykał dość zimne ochłodzone powietrze. Widziałem go ale nie czułem. On był jak delikatny obłoczek, który miał się właśnie teraz rozpaść i zniknąć już na zawsze. Jego ciało i dusza zanikały z biegiem chwili.  Usta mi drgały jakbym chciał wypowiedzieć najważniejsze słowo w moim życiu. Próbowałem to wykonać ale moja krtań i wszystkie narządy odpowiadające za mowę przestały mnie słuchać. Upadłem na kolana, już nie płacząc tylko rycząc a on odchodził. W zasadzie zrobił to już dawno ale nadal go widziałem. Zamknąłem zapłakane oczy po chwili je znów otworzyłem to co ujrzałem było totalnym szokiem. 
Obok mnie leżeli martwi Liam i Louis a Harry siedział na łóżku polowym w namiocie (pamiętam go to ten z LWWY) krwawił co raz bardziej i bardziej aż nagle przewrócił się na bok {pomyślałem umarł}. Zacząłem grzebać w ich bagażach szukając czegoś ostrego, żeby zadać sobie także śmiertelny cios. Znalazłem tylko małą, starą żyletkę okaleczyłem się nią. Krew przybrała kolor fioletu no tak jak mogłem zapomnieć, że to mi się tylko śni ale szczerze powiedziawszy  mam bardzo dziwne sny.

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 11

- Co tu robisz z tym ciałem ?
- Ja?  Nic.
Wiedziałem, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Cokolwiek bym powiedział uznają mnie za kogoś kto nie umie zapanować nad własnymi emocjami. Nie mógłbym powiedzieć, że go zabiłem bo tego nie zrobiłem a za zabójstwo idzie się siedzieć. Nie mógłbym też powiedzieć, że chciałem popełnić samobójstwo bo w tedy mnie zaprowadzili do psychiatryka. Więc cóż ja biedny miałem zrobić.
- Skoro nic nie robisz to dlaczego masz przy sobie nóż i jesteś cały we krwi.
Super jeszcze tego brakowało trzymam w ręku narzędzie zbrodni i na dodatek jeszcze ta krew już lepiej nie mogło być. Nie chciałem opowiadać jej o tym co się dokładnie wydarzyło i, że jakiś koleś chcę mnie zabić bo nie pomogłem jemu bratu. Bądź co bądź byłem zmuszony do zrobienia tego. No i tak jak przewidziałem wylądowałem w psychiatruku.
Przydzielili mi do małego, obskurnego pokoiku niezamieszkałego przez nikogo. Byłem całkiem odizolowany od świata.  Zabrali mi komórkę, kluczyki do samochodu i inne według mnie niezbędne przedmioty. Siedziałem na swoim łóżku całe noce nudząc się. Najgorsze było to, że nie chcieli mnie wypuścić z pokoju. Znajdowała się tam niewielka toaleta ale prysznica ani wanny nie raczyli już tam wstawić. Co oni sobie myśleli. Przecież normalni ludzie wiedzą, że siedzę w wannie 1,5 godziny a za nim ułożę sobie włosy minie kolejne pół godziny. Z wycieczenia zasnąłem.


czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 10



Obudziłem się po kilku godzinach w obskurnym pokoju. Był ranek. Płomienie słoneczne wpadały do pomieszczenia.  Czułem się obserwowany i miałem rację. Odwróciłem się i ujrzałem kobietę, której szyderczy uśmiech nie schodził z twarzy. Wiedziałem, że ona wie, że się obudziłem. Powoli otworzyła usta wypowiadając słowa:
- Wybacz nie chcieliśmy, żeby ci się coś stało przynajmniej teraz. Najpierw musisz nam wszystko ładnie wyśpiewać czy  znasz niejakiego  Samia Davindsona. Myślałeś, że skrzywdzimy twoich przyjaciół to była tylko pułapka, żeby ciebie tu ściągnąć. Więc ….
Byłem stu procentowy pewny, że go nie znam chciałem jej powiedzieć , że to pomyłka i już sobie stąd pójść ale zobaczyłem, że mam przywiązane ręce do jakiejś rurki. Odpowiedziałem tylko:
- Nie.
-  To pozwól, że cie oświecę. Zapewne znasz lub raczej znałeś bo on już dawno nie żyje jego młodszego brata Bena. …………..
Tak tego Bena Davindsona. – dodała kiedy ujrzała moje zakłopotanie na twarzy  z tym samym uśmieszkiem, którego miała na początku
Teraz sobie wszystko przypomniałem Sam był starszym bratem mojego starego przyjaciela Bena, który zginął w nieszczęśliwym wypadku. Kiedyś jak byliśmy mali skakaliśmy sobie po skałach na wodzie. Wtedy to się stało jedna skała była tak śliska, że Ben się ześlizgną wpadł do wody i się utopił. Tylko, że ja tam byłem stałem jak kołek i nic nie zrobiłem. Choć wiedziałem, że nie umiem pływać chciałem się rzucić za nim i mu pomóc ale to były chęci i tak tego nie zrobiłem. Zastanawiam się do dzisiaj dlaczego wtedy nie pobiegłem po pomoc . Po chwili ciszy i namysłu odpowiedziałem szorstko:
-Tak.
- I zamierzasz tylko odpowiadać tak albo nie ?
- Nie.
- Uważasz to za zabawne to, że Sam musiał tak długo cie szukać po to, żebyś mu o wszystkim opowiedział jednak za nim to miało się stać postanowił się zemścić……
- Co masz konkretnie namyśli  mówiąc zemsta albo nie co raczej on ma namyśli.
- Uwierz mi był taki słodki jak umierał. Jednak w jego oczach widniał strach i żal. Łzy mu spływały po policzkach. Zanim go zabiłam porozmawialiśmy trochę sobie i wiesz co mi powiedział, że ty byś nikogo nie skrzywdził.  Do prawdy śmieszne ale wróćmy to historyjki. Powiedział jeszcze, że masz teraz trudny okres. Później wyjełam nóż i trafiłam go prosto w krtań bardzo szybko umarł. Sądzę, że nawet nie poczuł bólu.
- Jesteś psychopatką! Kogo zabiłaś?!
-Tego, którego tak unikałaś bo dla ciebie najważniejszy byłeś ty i tylko ty nikt więcej ale on nie miał ci tego za złe wszystko by ci przebaczył.
- Kto?!
-To idź zobacz.
Odwiązała mnie i pokazała gdzie mam iść zaprowadziła mnie do pokoju na pierwszym piętrze gdzie a podłodze leżało martwe ciało Nialla a obok niego zakrwawiony nóż. Wszędzie było pełno krwi. Potrząsnąłem nim lekko z nadzieją, że otworzy oczy, że się obudzi i porozmawiamy wreszcie jak przyjaciele ale nie otwierał oczy nie odpowiadał nie dawał znaku życia wiedziałem, że nie ma szanse, że on przeżyje i będzie wszystko jak dawniej. Obtarłem krew z jego policzków a po moich spływały w tej chwili tylko łzy. Klęczałem nad jego ciałem przez cały dzień. Mogła zabić mnie ale nie jego on jej nic nie zrobił on nie zawinił to ja to zrobiłem. Dlaczego to teraz ja nie leży na jego miejscu? Dlaczego? Wszystko teraz nie miało znaczenia liczyło się tylko to co teraz będzie bez Nialla on zawsze mi pomagał i mnie wysłuchiwał teraz nikt tego nie zrobi bo chłopcy będą mnie obwiniać za jego śmierć. Moja zimna dłoń spoczęła na ostrzu. Chwilowo się za wahałem ale po chwili nóż przylegał do mojego gardła. Miałem już wykonać ten ruch aż tu nagle weszła do środka policja.  ……….

środa, 6 marca 2013

Rozdział 9



Tydzień minął dość szybko. Zostało tylko czekać na tego faceta. Miał przechadzać się wokół mojej ulicy o 20 ale jakoś z nudów siedziałem przed oknem już o 18 wpatrując się jak krople deszczu spływają po szybach.  Wszędzie było ciemno jak mam niby ujrzeć ciemno ubranego mężczyznę w tak ciemny wieczór. Minęły dwie godziny nawet trochę więcej czekałem i czekałem bezustannie myśląc o tym gdzie oni są i co teraz robią. Mogłem czekać całą noc gdybym miał pewność, że to zadziała i on tu przyjdzie.  I tak minęła kolejna godzina  wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak dlaczego go nie ma. Wyszedłem z domu krocząc powoli po chodniku i przy okazji rozglądając się czy przypadkiem nie idzie. Nadal padało byłem cały mokry od deszczu. Powoli przejeżdżałem wzrokiem przez każdą uliczkę. To było na marne widziałem tylko domy i lampy tonące w blasku księżyca.  Wszystko wydawało się takie usypiające i nudne. Moje powieki robiły się ciężkie i powoli się zamykały. Mój umysł tego chciał ale ja nie ja chciałem tu stać choćby całą noc. Wtedy nagle dostrzegłem tego mężczyznę byłem pewny, że to on. Wsiadłem do samochodu jadąc jak najszybciej na wyznaczony adres. Ręce mi drżały nie mogłem utrzymać kierownicy. Zatrzymałem się przy ulicy Linden szukając budynku podanego w liściku. Wreszcie moje oczy dostrzegły niewielką brudną kamieniczkę. Na samą myśl o niej robiło mi się niedobrze. Powoli wszedłem zanim to zrobiłem poczułem mocne ukłucie w żołądku. Przewaliłem się na podłogę piszcząc z bólu powoli. Wszystko wokół  się kręciło czułem, że tracę przytomność.

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 8



 Najmocniej przepraszam za moją długą nie obecność, żeby mieć dobre oceny musiałem siedzieć w książkach i tak 100 % nie będę miała dobrej średniej  heh takie życie więc wybaczcie.
Po kilku dniach przyszedł kolejny list z następującymi poleceniami :
Nie mów nikomu o tym co przeczytasz, nie pytaj się gdzie jesteśmy nie ruszaj się z miejscu póki nie dostaniesz znaku. Znak będzie dość prosty kiedy ujrzysz w piątek wieczorem mężczyznę, który będzie przechodził tuż nie daleko twojej ulicy w tedy udasz się na wskazany adres (jest na drugiej stronie). Tylko niech  Ci nie przyjdzie do głowy przyjść tam wcześniej niż wyznaczony termin. Po prostu nigdzie się nie ruszaj przez ten czas najlepiej sieć w domu. Jeśli tego nie zrobisz prawdopodobnie ktoś zginie.
Wszędzie rozpoznałbym te pochyłe pismo należało do Harrego. Odwróciłem list gdzie było nabazgrany niezbyt estetycznie adres miejsca do, którego miałem się udać w piątek wieczorem.
Linden 40/12
P.S. Mężczyzna będzie ubrany w ciemne spodnie i będzie w kapturze.
Nic już do mnie nie docierało a zwłaszcza ten list. Groźba zabicia kogoś mnie przeraziła początkowo myślałem o zgłoszeniu to na policje ale zanim by  coś zrobili mogło by się coś stać. Teraz miałem mętlik w głowie.  Postanowiłem ostatecznie czekać do następnego piątku i pójść na  wskazany adres.